11/12/2007

24/10/07 Death Valley

Nareszcie prysznic. Małomówny gospodarz rzuca nam klucze i ręczniki. W jego gabinecie wielkie na pół pokoju akwarium z rybkami. Nie ma jak trochę odmienności w sercu pustyni. Ruszamy na północny wjazd do Death Valley.

Krajobraz iście księżycowy. Trudno opisać tą pustkę trawioną dzień w dzień nieludzkim słońcem. Warto przejrzeć średnie temperatur w Dolinie. Październik ma temperatury umiarkowane. Średnio 33 stopnie Celsjusza w cieniu. Rekord to 55.


Zwiedzanie zaczynamy od zadbanej posiadłości Scotty's Castle (Zamek Scottiego).


W rzeczywistości była to posiadłość Alberta Musseya Johnsona, milionera z Chicago. Walter Scott, znany tutaj jako Scottie, był genialnym łgarzem. Wmawiał wszystkim, w tym Johnsonowi, iż odkrył kopalnie złota w Dolnie Śmierci. Johnson to kupił, a na części wykupionych (1,500 akrów) ziem zdecydował się zbudować ranczo. Miało mu służyć za zimową rezydencję. Pomysł architektoniczny wyszedł od samego geniusza architektury, Franka Lloyda Wrighta. Niestety, lata wielkiego kryzysu uniemożliwiły całkowitą realizację przedsięwzięcia. Co więcej, okazało się, ze posiadłość budowana jest na ziemiach nienależących już do gruntów Johnsona....
Po przejrzeniu kilku zdjęć wnętrz, postanowiliśmy zachować te kilka dolców w kieszeni i zamiast zwiedzać wnętrza jechać dalej.
Wyjeżdżając z posiadłości mijamy zaspanego kojota, który wyglądał na całkowicie zdezorientowanego. Pewnie to słońce, smaży nieprawdopodobnie.


Dojeżdżamy do krateru Ubehebe, który z indiańskiego oznacza "Big basket in the rock" (Duży kosz w skale) i ruszamy na górę. Surowe, powulkaniczne pejzaże i to piekielne słonce...33 stopnie w cieniu można sobie darować. Przy gruncie temperatura spokojnie przekracza 40.

Krater Ubehebe. W lewym górnym rogu Damian i Darek

Jedziemy na południe, zwiedzamy kolejno - wody nieśmiertelnych rybek Salt Creek, wioskę-centrum Doliny Furnace Creek i główne muzeum. Wszystkie punkty można zobaczyć na tej liście wikipedii. Polecam też mapę Doliny(pdf).
Wreszcie - Badwater. Największa depresja Ameryki Północnej pokryta kryształami soli.

Tutaj swój start ma najcięższy ultramaraton świata - Badwater Ultramarathon.
Materiał wideo przedstawiający kilku szaleńców tej imprezy:



Powoli zmierzcha, pozostaje nam wybór pomiędzy Artist's Drive a Zabriskie Point. Wybieramy magiczne skały Zabriskie'go. Nie udaje nam się dojechać przed zachodem słońca, ale będąc na miejscu nie ma to już żadnego znaczenia.

Chwila oddechu na Zabriskie Point

Wracamy na miejsce naszego noclegu. Na miejscu spotykamy szefa, tym razem w towarzystwie kumpla. Bez zbędnego gadania daje nam klucz do kabin.

- Nie boisz się, ze uciekną ci z tym kluczem? (wzięliśmy klucz przed zapłatą) - pyta towarzysz.
- A niby gdzie mieliby uciec?

Otóż to.

Szybki prysznic, przepakowanie brudów i w drogę powrotną do Vegas. Kilka sekund po starcie słyszymy dziwny odgłos z dachu - Darek zapomniał schować sandały...Kilkuminutowe poszukiwania pomiędzy przejeżdżającymi monstrami zakończone sukcesem.

Do Las Vegas docieramy z niemałym trudem. Półprzytomni zatrzymujemy się na parkingu jakiegoś centrum handlowego w północnej części miasta.





Trasa, dzień 17 (ok. 200 mil):


Wyświetl większą mapę

0 comments: