11/25/2007

11/10/07 Ennis/Deer Lodge

Montana, Big Sky Country.

Krajobraz Montany

Hiszpańska montaña to góra, lecz trudno jest ocenić, czy Montana jest krainą skały czy błękitu.

Po wrażeniach nocnego przejazdu postanawiamy czym prędzej zwiedzić to żywe muzeum.
Niestety, już październik, do tego północ; Ennis, "old west town" powoli zmierza ku zimowaniu.
Odwiedzamy muzeum/sklep z pamiątkami, w którym każdy znalazł coś dla siebie. Damian, na przykład, kupuje podkowę, z którą będzie chciał się wedrzeć na pokład samolotu.

Pamiątki z Ennis

W oko wpada nam także witryna jednego z kowbojskich saloonów:


Drzwi otwiera bosy gość i naciska, byśmy weszli. No to wchodzimy. Wewnątrz jest już bardziej współcześnie. W głębi lokalu sofy/stoliki - a raczej dostosowane do tej funkcji tylne połowy cadillaców. Oczywiście sesja zdjęciowa. Bosy właściciel jest bardzo gadatliwy, żeby nie powiedzieć, nadpobudliwy. Okazuje się, że w Ennis były Polki, a przynajmniej ktoś zza wschodniej granicy Polski. Pracowały u niego i w hipermarkecie. Z dumą odbieramy pochwały jako świetna masa pracująca na chwałę USA, dostajemy też po kuflu (pinta) z logo "Bud Light", plus ortalionowe torebki Bud'a. Było bardzo sympatycznie. Dziękujemy!

Szef saloonu po lewej...

Pakujemy manatki i wyjeżdżamy z lodży na stanową drogę nr 287 i kierujemy się na północ w stronę Interstate 90, która ciągnie się od jeziora Michigan aż po Seattle. Jesienne krajobrazy Montany zapierają dech. Góry, gigantyczne niebo, polodowcowe moreny i wkomponowana w to wszystko autostrada.

Kilka mil na północ od Ennis

Trasa Ennis-Seattle będzie chyba jednym z najpiękniejszych fragmentów całej naszej trasy. Będąc już na 90-tce postanawiamy zjechać do niewielkiego miasteczka (ok. 3,500 mieszkańców) Deer Lodge. Z przewodnika wydobywamy informacje o jakimś muzeum starych bryk. Niech będzie.


Okazuje się, że jest o wiele ciekawiej. Muzeum samochodów (lista samochodów tutaj) połączone jest z zamkniętym - bardzo sławnym jak się okazuje) starym więzieniem stanowym. O mało co przeoczylibyśmy takie miejsce...orłami turystyki nie jesteśmy.
Zagrzybione ściany, pootwierane co niektóre cele, "pamiątki" więźniów (a raczej narzędzia) i ich dzieła sztuki - super muzeum. Im dalej w głąb, tym mniej wesoło. Gabinet dentystyczny, sala-karcer, najstarsze - zimne cele... Uderza podobieństwo - może nie w skali, ale w stylu - do wiezienia z filmu "Skazani na Shawshank" Franka Derebonta z genialnymi kreacjami Tima Robbinsa i Morgana Freemana (i w ogóle całej ekipy). Na podwórzu stoi taksówka dla pasiastych "Paddy Wagon", wsiadamy. Końcowym punktem programu jest "theatre", w którym znajduje się...no właśnie. Szkoda zdradzać :) Dla ciekawych historii więzienia (i buntu, jaki wybuchł w 1959) polecam "wirtualny tour".


Wielce ukontentowani z wycieczki ruszamy dalej. Czas goni. Zatrzymujemy się tym razem w mieście Missoula albo Spokane...generalnie nie chodziło nam o miasto, a o zapasy. Tradycyjnie Wallmart i robimy sobie iście harcerską kolację na bagażniku niezmordowanego hyundaia. Dla przejeżdżających yankees nasze sandwicze musiałyby być niezłym show. Mamy za to szczęście zobaczyć amerykański transpociąg. Maleństwo zasilane trzema lokomotywami, ponad 50 wagonów . Jemy szybko i szykujemy się do nocnej jazdy-ataku na Seattle.

Interstate 90 w kierunku Seattle

W nocy organizujemy dwa stopy. Pierwszy na stacji benzynowej - kawa! Dokładamy się przy okazji do bierzącej akcji charytatywnej. Drugi, około północy już w stanie Idaho, w mieście-siedzibie Kootenai County, Coeur d'Alene. Jest to miasto położone nad malowniczym jeziorem nazwanym od jednej z zasilanych go rzek, właśnie Coeur d'Alene. Robimy mały, nocny spacer. Natrafiamy na mały skwer z wystawą strachów na wróble... Na głównej ulicy mamy typowo: knajpy, puby, pijane okrzyki, bardzo podobne do polskich.

W nocy, około 2-3 nad ranem zaczyna padać deszcz. Robi się nieciekawie, tym bardziej, że po takim dniu zaczynamy padać ze zmęczenia.

Do "Szmaragdowego Miasta" dojeżdżamy ok. 4.00 nad ranem. Próbujemy znaleźć czynna stację benzynową, bez powodzenia. Wszystkie w okolicy centrum pozamykane do szóstej! Niespotykane. Decydujemy się zaparkować na parkingu przy dworcu kolejowym, naprzeciw stadionu drużyny footbolowej Seattle Seahawks. Chłopaki idą szukać łazienki, ja idę spać.



Trasa, dzień 4 (ok. 670 mil):


View Larger Map

0 comments: